No to przejdę do tematu i pokażę mojego przemalowanego walijczyka o imieniu Memphis z odciętymi ochraniaczami.
Mi się osobiście bardzo podoba. To moja chyba najlepsza przeróbka do tej pory. Zapomniałam mu zrobić podków, ale chyba tak zostawię. Z ochraniaczami poradziłam sobie odcinając je nożykiem modelarskim i wyrównałam papierem ściernym. Maść tą uzyskałam używając do tego starej szczoteczki do zębów. Ale ma piękne oczy i uważam, że ogólnie jest słodziutki.
Odrestaurowałam też trochę klacz camargue.
Teraz chyba wygląda trochę lepiej. A przynajmniej ten jej pysk.
Zrobiłam też dwa dodatkowe kantary skórzane z zapinkami. Ten na arabce był robiony na innego konia.
A tu mój kantar arabski. Dorobię napierśnik i może go sprzedam? Nie wiem.
A tu czapraki. Wiem, obiecywałam derkę, ale nie miałam weny. Może będzie w następnej notce.
I jeszcze takie COŚ. A konkretnie jeździec, zrobiony z drutu, oblepiony masą. Umie się wyginać jak człowiek (a właściwie, to nawet lepiej, bo jeszcze w drugą stronę ;D). Nie ma na razie głowy, bo pierwsza mi wyszła brzydka. Ale zrobię nową.
No to chyba będzie na tyle.
Pozdrawiam i do przeczytania wkrótce.