wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt :)

Bardzo żałuję, że nie udało mi się dodać posta przed świętami, a i teraz na dłuższą notkę czasu nie mam, więc pożyczę Wam tylko radosnych, pogodnych świąt spędzonych w gronie rodzinnym, pysznego jedzonka, mnóstwa prezentów, w szczególności tych końskich i figurkowych :3 
I szczęśliwego nowego roku oczywiście!
Trzymajcie się ciepło ;)


Kto jeszcze nie widział, minęły nam już 2 miesiące razem :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Kropkowe postępy, siodło, derka, aerografowy hanower.

Jak się łatwo można domyślić moim głównym "pochłaniaczem" czasu jest teraz kuc. Codziennie wsiadamy, na kilka minut, poczłapiemy trochę stępem, cofniemy, od ostatniego czasu trochę też kłusujemy (a wysiedzenie na jej grzbiecie nie jest wbrew pozorom takie proste. Ale o tym później.
Zacznę jednak trochę bardziej figurkowo.

Siodełko któregoś dnia trafiło w moje ręce i znalazła się sposobność by coś tam do niego dorobić.

Jak widać dodane zostały poduszki podbicia. Wszystko wygląda jeszcze trochę dziwnie, bo brakuje... (kurcze, jak to się po Polsku nazywa?) ang. Skirt, a chodzi mi o ten element przy siedzisku, który "zakrywa" aparat puśliskowy.


Coś co robiłam wczoraj wieczorem (dzisiaj leżę sobie w domciu, prawdopodobnie jelitówka),
czyli derka padokowa.

Brak pasów na piersi, pod brzuchem i pod ogonem, ale się dorobi. Od spodu jest filc, a na wierzchu nieprzemakalny materiał (z takiej jakiejś dziwnej torby). Być może dorobię jeszcze futerko na kłębie.


Czytelnicy forum (i strony Figurki Schleich na Facebook'u) wiedzą, że jakiś czas temu wykonałam mojego pierwszego aerografowego konika. Choco poszedł na pierwszy ogień.


Jak widać nie wygląda tu tak źle jak na tym jednym nocnym zdjęciu (tam to była totalna porażka) a na tych zdjęciach to nawet da się na niego patrzeć.


Kopytka chyba najlepsze, jakie do tej pory zrobiłam.


Ma na sobie sporo grudek, a farba jest nieco "ziarnista", ale jest znośny, więc na razie go takiego zostawiam.

To tyle z figurek, przejdźmy do kucykowej części.
W ostatnim poście mogliście obserwować pierwsze przewieszanie Poczyniłyśmy spore postępy.

Pierwsze wsiadanie (i krótka oprowadzanka)



Innego dnia krótka, ale za to samodzielna jazda w siodełku, potem chwilka na oklep.



Bodajże w kolejną niedzielę znowu zaczęliśmy spacerkiem, a potem było "śmiganie" na miejscu.


Wyszliśmy na ogród i po chwili nerwowego dreptania na uwiązie, Kropki dosiadł tata. Problem jest taki, że tata "nie najlepiej" jeździ. Jest ciężki i ma mało delikatny dosiad, praktycznie nie podąża za ruchem konia. Użył swej męskiej siły i chwile pokłusował, ale Kropa bardzo się wkurzała i niewiele z tego wyszło.



A to się działo praktycznie cały czas. Skłoniło mnie to do refleksji, skoro Kropka chodzi grzecznie na kantarze, to po co "katować" ją wędzidłem? Do metalu wrócimy może wiosną, na razie jeździmy bez.



Oto mój nowatorski wymysł *śmiech na sali*


To najprostsze co mogłam zrobić z ogłowiem nie psując go i nie wchodząc w koszty. (Jakby co to wodze się przyczepia do pasków policzkowych...)

A to najzwyklejszy kantarek sznurkowy, w którym moim skromnym zdaniem Kropcia wygląda słodko :3


W tygodniu były spokojne stępowe oklepy, a w następną niedzielę znowu spacerek i... mój pierwszy kłus na jej grzbiecie! Jedna z wodzy na szyjkę, tata trzyma za uwiąz i idziemy na spacerek. Daleko od drogi, na polnej drodze wsiadamy (w kasku, oczywiście). Chwilka stępa, a później odrobinka kłusa.  Zsiadłam dość wcześnie, bo zbliżaliśmy się do lasu, a tam zwykle są wyskakujące zwierzęta. Mimo wszystko było świetnie.
Potem wróciliśmy do domu, chwila odpoczynku, siodłamy i na ogród. Tym razem od początku siedziałam ja i na dobre nam to wyszło. 
Piosenka wybrana z premedytacją :)


A dzisiaj skorzystałam z pięknego słońca i poszłam obfocić niunię.


Taki piękny oszroniony ogród *.*


I uciekająca Pepsi :3





Jak śmiesz przeszkadzać mi w jedzeniu?!


Coś dla detalo-lubnych :)





To chyba będzie tyle z mojej strony... 
Jeśli ktoś (tak jak ja) jest fanem filmików z przemianami koni, to mogę kilka polecić.
Kocham je za dobrą jakość, mądry przekaz, przydatne wskazówki, dobrze dobraną muzykę. 
Całość naprawdę chwyta za serce i dodaje otuchy.
Ten szczególnie wart obejrzenia: http://www.youtube.com/watch?v=eeufpT-r_bs
2 od jednej autorki, bardzo ją podziwiam.






poniedziałek, 11 listopada 2013

Figurkowo, Kropka, zawody.

Nie ma co gadać, tak mało czasu nie miałam chyba jeszcze nigdy... ale nie narzekam :)
Jakby co, to Wasze blogi w większości czytam, tylko nie zawsze komentuję.

Dzisiaj obiecane figurkowe co nieco. 
To moja pierwsza rzecz wykonana na zamówienie. Sprzedałam to ogłowie razem z nausznikami i ochraniaczami. Powiem jedno: nigdy więcej! A przynajmniej nie teraz, kiedy mam tak mało czasu. Bardzo przykro mi było, kiedy klientka musiała tyle na nie czekać :/  Wiem, że jest kilka takich osób, które chciałoby, żebym wykonała dla nich akcesoria na zamówienie. Niestety na razie nie mam takiej możliwości.

Ostatnio jedyne co zrobiłam (w kwestii figurek) to poczyniłam pewne  postępy jeśli chodzi o skokówkę.


Mamy już tybinki i poduszki kolanowe.


Poduchy są brązowe z obu stron, poza tym w środku mają wypełnienie.


Mam ogromny problem z poduchą podbicia. Nie mam na tyle miękkiej i cienkiej skóry, żeby wszystko wyszło ładnie i bez zbędnych fałd. Ale coś wymyślę.

Jeśli chodzi o figurki, to niestety wszystko...
W sobotę w naszej stajni (Brody) odbyły się zawody. Wzięło w nich udział 8 osób (a "jezdne" konie w naszej stajni są niestety tylko 4, każdy koń miał przydzielone 2 osoby).
Konkurencje były rozmaite, oto niektóre z nich:

W tej wygrałam :D Skoczyłam wyżej niż dorosły facet :P 


Slalomik z koniem w ręku :) Jako jedynej parze udał nam się kłus! (Wszyscy stępowali).



Slalom "z ziemniakiem na łyżce" (ale w zasadach nie było, że ziemniaka nie można było trzymać w ręce... )
Tu też kłus się udał.


Młynek, zsiadamy, obiegamy konia dookoła, wkładamy nogę w strzemię, pijemy kieliszek soku z cytryny i siadamy z uśmiechem w siodle, po czym mówimy "największe szczęście na świecie na końskim siedzieć grzbiecie" :D


Parkowanie z zakrytymi oczami, druga osoba z pary idzie obok i mówi gdzie jechać :)



Był jeszcze kłus anglezowany bez strzemion (2 kółka), zatrzymanie i nawleczenie nitki na igłę (w rękawiczkach, siedząc na koniu), teoria (3 pyt. z brązowej odznaki), wyścig z siodłem i ogłowiem w ręku. 
Zabawa była przednia.

Tu  wszyscy razem. 


Potem było rozdanie nagród i afterparty (ognisko)
ZAJĘŁAM 2 MIEJSCE :D




Przegrałam tylko z dziewczyną, która jeździ od dziecka i prawie codziennie. Więc w sumie to jestem z siebie dumna :)

To może opiszę jeszcze postępy z Kropką.
Tydzień temu byliśmy na spacerku.



Przyszło też wędzidełko i ogłowie.



Trochę czasu zajęło jej przyzwyczajenie się do niego, ale teraz jest już normalnie.

Przedwczoraj nawet udało nam się ją osiodłać. Czapraczek i podkładkę kupiłyśmy w środę w jeździeckim.
Siodło jest niestety nieodpowiednie, bo jest na bardzo wykłębione konie, a nasza prawie nie ma kłębu... Na dniach zorganizujemy lepsze siodło (jaju, jak ja bym chciała już na nią wsiąść...).


Jak widać miś jest kochany i uwielbia się przytulać. Czemu taka brudna? Nie daje się czyścić na uwiązie (wierci się strasznie, raz mi się udało ją przetrzymać bez wiercenia), skorzystałam z tego, że był tato, więc pod siodłem była kompletnie czysta (bez ryzyka obtarcia, natomiast zadek pozostał brudny. Dzisiaj bierzemy się za gruntowne czyszczenie! ;)


Wczoraj stwierdziłam, że jej grzywa jest za długa i wygląda nieschludnie. Ogólnie jestem przewrażliwiona na zbyt długie grzywy (ale te u PRE, czy tinkerów to już mi się jak najbardziej podobają), więc mama złapała za nożyczki i już. Zetniemy ją jeszcze gdzieś tak... o połowę XD  



Bo brudny koń, to szczęśliwy koń...

Przyszła lizawka i siatka na siano. Taki sposób jedzenie małej chyba pasuje (wcześniej siano leżało na ziemi, niezbyt się na nie rzucała), a teraz to mało siatki nie konsumuje...



To już chyba koniec... 
Może jeszcze pochwalę się naklejką na laptopa, którą dostałam od cioci :)


To tyle. 
Notka będzie, jak będzie o czym na pisać.
Do następnego razu :)
Edit: Dzisiaj rano był spacerek, a wieczorem pierwsze przewieszanie się!


Jak jutro się uda, to wsiadamy :)