Po przerwie.

Pewnie zdziwił Was brak zdjęć i nowej notki przez tak długi czas, z góry przepraszam i już wyjaśniam, co się działo. Niestety przez moją głupotę (co mi to przeszkadzało?!) usunęłam z google'owej galerii cały folder z wszystkimi zdjęciami (wszystkie zdjęcia, które były w notkach były automatycznie przenoszone do galerii,), a więc musiałam odnaleźć wszystkie zdjęcia na komputerze (a właściwie na dwóch komputerach), co mi się zresztą nie udało, więc teraz staram się jak najwięcej przywrócić, a tam, gdzie nic nie da się zrobić, staram się jakoś staranniej ułożyć tekst.
Zdjęcia byłyby wcześniej, ale miałam grypę i nie mogłam ich zrobić. Zebrałam się dopiero dzisiaj jak i tak zaczęło się ściemniać niestety, ale myślę, że coś będzie widać ;) A i jeszcze zmieniłam nagłówek, podoba się?

Ostatnio zamówiłam sobie parę rzeczy w internecie, zestaw do agility dla początkujących, dwa słoiczki farby akrylowej fevicryl, werniks polycolor (stary mi się skończył) i źrebię Quarter horse Collecty z jeźdźcem Bullyland (a w gratisie były katalogi) Niestety mam zdjęcia jedynie klaczki Quarter horse,

   A jeźdźca Bullyland kupiłam, by zrobić z nim to XD 

Oczywiście będzie miała ręce, włosy, ubranie itd. :)

To teraz przejdę do dwóch przeróbek.

Pierwsza: wałach appaloosa Collect'y - Domino

Wzorowałam się na jakimś ciekawym koni, teraz już nie pamiętam na jakim...

W rzeczywistości nie jest taki ,,brudny".

Ogier hanowerski Collect'y - Chocolate (Choco)

Na żywo widać o wiele więcej cieniowania, aktualnie jest w fazie ,,drugie pyłkowanie", bo po pierwszym werniksowaniu nie było dostatecznie widać cieni. Przed nim jeszcze długa droga, jednak uważam, że to moja najlepsza do tej pory przeróbka.

To teraz ogłowia:

Z nachrapnikiem mexykańskim 

Jak zwykle wszystko jest regulowane i tym razem zrobiłam również odczepiane wodze i wędzidło. Myślę, że efekt jest niezły.

Westernowe (i kantar)

Na ogierze Quarter Horse.

I jeszcze ostatnie z ,,córeczką" (Czy mogłabym podczepić tego malucha pod klacz arabską?)

Kantarki z wodzami

Może widać, że wodze wzorowane na moich własnych ;)

A i jeszcze kantarek dla Ravel'a. 

Mam nadzieję, że mi wybaczycie te białe kuleczki, masę się bardzo trudno odkleja, a ja zdjęłam ogłowie tylko na chwilę.

A i jeszcze fotka z terenu, przed tym jak miałam grypę. Pojechałam na koniu, który na maneżu jest mułem, a raczej w ogóle nie chce iść, ale w terenie jest taaaki kochany <3 Pozaplatałam mu warkoczyki i oczywiście z dumą nosił mój kantar. W terenie był mały galopik, spłoszyły nas biegnące jelenie i na drodze leżała gałązka, przez którą Cezar mi przeskoczył O.o Ale było fajnie. 

To do następnej notki! Liczę na komenty!